|
Polacy w Wielkiej Brytanii . Wielka Brytania, Szkocja, Fort William, Szkocja.Odwiedz dzial mieszkania, benefity w Szkocji.Szkocja to nasz drugi dom
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dorcia
Administrator
Dołączył: 18 Paź 2006
Posty: 1750
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Fort William
|
Wysłany: Pią 14:31, 25 Sty 2008 Temat postu: zginelo juz 5 milionow ludzi |
|
|
Prawie pięć i pół miliona ludzi zginęło w ciągu ostatniej dekady w Kongu-Kinszasa, jednym z największych i najnieszczęśliwszych krajów Afryki. To tak jakby wyginęli wszyscy mieszkańcy Danii czy Słowacji
Od II wojny światowej nie było konfliktu równie krwawego i barbarzyńskiego co kongijski. Co gorsza, tamtejsza wojna wciąż trwa pochłaniając co miesiąc prawie 50 tys. ludzkich istnień. Połowa z nich to dzieci poniżej piątego roku życia.
Kongo-Kinszasa, nazwane przez Josepha Conrada "jądrem ciemności", od początku swego istnienia w 1960 r. było areną makabrycznych pogromów, rzezi i domowych wojen, które nigdy nie pozwoliły temu przebogatemu w surowce krajowi stanąć na nogi. Żadna z niezliczonych wojen nie dorównywała jednak tej, która wybuchła w 1998 r. i trwała przez następnych pięć lat.
W pogrążonym w chaosie kraju walczyły ze sobą tuziny partyzanckich partii i tyle samo wojsk z innych państw afrykańskich. Część z nich wspierała rebeliantów, inne - rząd z Kinszasy. I jedne, i drugie za swoją służbę kazały sobie płacić zgodą na bezkarny rabunek kongijskich skarbów. W ciągu pięciu lat w kraju pozbawionym praktycznie rządu, prawa i niemal wszystkich instytucji składających się na państwo, zginęło ponad pięć milionów ludzi. Popełnione zostały też wszystkie chyba znane ludzkości zbrodnie z niewolnictwem, etnicznymi czystkami, masowymi gwałtami i ludożerstwem włącznie.
Mimo skali dokonujących się zbrodni, wspólnota międzynarodowa, tak aktywna dziś choćby w sprawie sudańskiego Darfuru, pozostawała wobec Konga całkowicie bierna. Dopiero w 2002 r. ONZ i Unia Afrykańska wymusiły na stronach kongijskiego konfliktu rozejm. Rok później rozpoczęła się w Kongu największa i najkosztowniejsza jak dotąd operacja pokojowa ONZ, która miała zaprowadzić tam raz na zawsze porządek.
Kilkanaście tysięcy żołnierzy w "błękitnych hełmach" pilnowało, by nikt nie złamał zawieszenia broni, a miliardy dolarów podarowanych i zainwestowanych w Kongu miały postawić ten kraj na nogi.
Kulminacją pokojowej misji miały stać się pierwsze w historii wolne wybory prezydenckie i parlamentarne w czerwcu 2006 r. Głosowanie przebiegło spokojnie. Ale gdy po długiej zwłoce opublikowano w końcu ich wyniki, w stolicy kraju Kinszasie doszło do ulicznej wojny między żołnierzami wiernymi prezydentowi Josephowi Kabili, ogłoszonego zwycięzcą elekcji, i jego głównym rywalem Jean-Pierre'm Bembą.
W zeszłym roku, mimo próśb i gróźb ONZ, wojna przeniosła się na wschód Konga, gdzie w krainie Kivu bunt podniósł jeden z partyzanckich komendantów Laurent Nkunda. Trwające przez niemal cały rok walki między rebeliantami Nkundy a wojskiem rządowym, wspieranym przez żołnierzy ONZ, sprawiły, że prawie milion ludzi straciło dach nad głową. W środę władze i partyzanci z Kivu podpisali kolejne, nie wiadomo już które porozumienie o ostatecznym przerwaniu walki.
Ale nawet nie wojna, lecz wywołana nimi oraz złodziejskimi rządami kolejnych prezydentów nędza i rozkład państwa są przyczyną, że co miesiąc z głodu i chorób, a także kul, ginie w Kongu więcej ludzi niż w ciągu całego roku na wojnach w innych częściach świata. Opublikowany właśnie raport amerykańskiej organizacji International Rescue Committe (IRC) i australisjkiego instytutu Burneta stwierdza, że w 60-milionowym kraju trzy czwarte mieszkańców musi sobie radzić zarabiając mniej niż dolara dziennie. Nie mając pieniędzy na żywność, nie stać ich także na lekarstwa i lekarzy. Zresztą po czterdziestu latach grabieżczych rządów dyktatorów Mobutu Sese Seko i Laurenta-Desire Kabili (ojca obecnego prezydenta), w Kongu nie ma nie tylko szpitali, ale nawet dróg i kolei, które nigdy nie remontowane zostały zarośnięte przez dżunglę.
Według raportu IRC, w Kongu-Kinszasie na opiekę medyczną dla statystycznego obywatela rząd wydaje rocznie 15 dol, podczas gdy w USA suma ta przekracza 6 tys. Kongijczycy tysiącami umierają na choroby, które gdzie indziej są łatwo leczone - malarię, biegunki, gruźlicę.
Ofiarą kongijskiego koszmaru padają przede wszystkim dzieci, głównie te najmłodsze, poniżej piątego roku życia. Według opublikowanego w tym tygodniu raportu UNICEF, Kongo-Kinszasa jest jednym z jedenastu najbiedniejszych i najnieszczęśliwszych krajów świata, w których aż jedna piąta dzieci nie dożywa nawet pięciu lat.
Od kongijskich dzieci mniejsze szanse na piąte urodziny mają tylkote z zachodnioafrykańskiego Sierra Leone, również dochodzącego do siebie po dziesięcioletniej barbarzyńskiej wojnie z lat 90., w wyniku której w 5-milionym kraju zginęło prawie ćwierć miliona ludzi.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|